
Zofia Siemionowna to postać dramatyczna. Autor skontrastował jej postawę moralną z dramatem dnia codziennego. Pomimo upodlenia związanego z prostytuowaniem się, zachowuje hart ducha – nie załamuje się, bo wie, że pełni rolę żywiciela całej rodziny. Raskolnikowa poznała po śmierci swego ojca, gdy student ofiarował pieniądze na jego pochówek. Ten szlachetny czyn, jak również okazywany szacunek
i stronienie od pochopnych sądów, ujęły Sonię przywracając jej utracone poczucie godności. Przełomowym momentem ich znajomości było wyznanie Rodiona o zabiciu lichwiarki. Powierzył tę tajemnicę Soni jako pierwszej, ponieważ jej postawa wzbudzała jednocześnie zaufanie i zdumienie. Zbrodniarz nie rozumiał, dlaczego Sonia się nad nim lituje. Prostytutka nie potępia zabójcy, zrozumienie podyktowane jest tutaj wspólnotą doświadczeń – oboje wszak zbłądzili. Wiara w dobro i siłę miłości powoduje, że Sonia decyduje się spędzić wraz ukochanym czas kary na Syberii. Ofiarowuje Rodinowi wybaczenie, miłość, oddanie i opiekę. Dziewczyna kocha go, pomimo dystansu, jaki nadal ich dzieli. Romanowicz szydzi z chrześcijańskiej postawy – wybaczania wszystkim popełnionych grzechów. Cierpliwa obecność, poświęcenie, wsparcie, okazane zaufanie sprawiły, że światopogląd Raskolnikowa ewoluuje. Sonia przez swoją postawę rozbudza w ukochanym na nowo utraconą wiarę – Rodion sam prosi o przeczytanie Ewangelii.
Bohaterka Dostojewskiego uważała, że od niej zależy los duszy ukochanego po śmierci. Miłość, którą ofiarowała Romanowiczowi miała ponadziemski wymiar. Głęboka religijność Soni oparta na chrześcijańskim dekalogu zbliżyła jej uczucie do miłosiernej miłości ewangelicznej. Uczucie przedstawione w „Zbrodni i karze” było zbawcze i oczyszczające. Prawdziwa budująca miłość nie potępia, ale wspiera i dźwiga z każdej ludzkiej tragedii. Taki wymiar uczucia pozwala budować szczęśliwą przyszłość, jak w przypadku Soni i Rodiona.